Na polskiej ziemi

W poniedziałek 4 listopada około godziny 11,30 dotarłam do mojego ukochanego miasta i mojej rodzinki. Tym razem podróż była bardzo wyczerpująca i cały już tydzień dochodzę do siebie. Jak na razie sprawy rodzinne układają się pozytywnie, nie wręczyłam mężowi listu, gdyż po powrocie do domu okazało się faktycznie intensywnie szuka pracy, w najbliższym czasie ma nawet kilka rozmów z pracodawcami. Zobaczymy co z tego wyniknie.

Oczywiście jak to zawsze bywa po powrocie do domu, musiałam zrobić porządki swoja ręką (jestem upierdliwa ale taka już moja natura), całe szczęście nie zajęło mi to dużo czasu bo tylko kuchnia i łazienka potrzebowała mojej ręki, pozostałe pomieszczenia mąż wysprzątał tak, że nie miałam zastrzeżeń. Zdążyłam już odwiedzić moją ukochaną kuzynkę, oraz moją ulubioną sąsiadkę Kasieńkę. Wczoraj byliśmy odwiedzić kuzynostwo męża Karolinę i Dawida, też bardzo ich lubię i zawsze fajnie razem spędzamy czas. Niestety z przykrych obowiązków, przegnaliśmy w tym tygodniu naszego kolegę Tomka (gdyby nie on to nie poznałabym mojego męża), niestety takie jest życie, opuścił nasze ziemskie życie w wieku 36 lat pozostawiając w smutku żonę i 3 dzieci. Pracował w delegacji w Holandii, niestety serce nie wytrzymało. Niech mu ziemia lekką będzie. Od wtorku planuję ruszyć do mieszkania mojej mamy i wymyć jej okna postanowiłam, że tak właśnie zrobię bo wstyd żeby sama okna myła mając córkę, w jej wieku nie powinna już skakać po drabinie i wieszać firanki, oprócz tego planuję trochę przeorganizować jej w szafach wyraziła taką potrzebę jak wróci będzie miała niespodziankę. Pozdrawiam.