Niekiedy nachodzą mnie takie dni, że nie wiem co ze sobą począć niby czuję się dobrze, ale gdzieś w podświadomości siedzą te potworne myśli i lęki, strach, że choroba wróci. Dzisiaj miałam taki dzień niby nic tego nie zapowiadało, ale jednak około południa zaczeły mnie nachodzić „czarne” myśli. Nie mam co robić, muszę coś wymyśleć już mi się nie chce ogladać seriali ile można „do obrzygnia”, czytać też jakoś nie mam ochoty nic mi ostatnio ciekawego nie wpadło do czytania i tak jedno do drugiego zaczyna się chandra Często mam takie dołki jak mało wychodze z domu a teraz ostatnio zbyt często nie wychodziłam, a bo zimno, a to mycie włosów albo mi się poprostu nie chciało. Dzisiaj powiedziałam sobie o nie musze wyjść. Najpierw zaplanowałam, że pójdę do Reala mam tutaj dosyć blisko, przejdę się, może coś kupię, ale tuż przed samym wyjściem stwierdziłam że jednak nie idę na spacer, nie potrzebuję nic pilnego kupić idę się dotelnić. Ubrałam się, słuchawki na uszy, ulubiona muzyka, poszłam pierwsze minuty spaceru nie były zbyt miłe kłębiły się w mojej głowie różne myśli: chyba mam dosyć, nie wytrzymam tym razem 6 tygodni czy wrazie czego mama przyjedzie wcześniej itp… ale im dłużej szłam tym moje myśl zaczęły się zmieniać poczułam świeże powietrze muzyka rozbrzmielała w noich uszach nie niemogę się podać, będzię dobrze jestem silna, dam rade, kto jeśli nie ja….. Do domu wróciłam odmieniona, przewietrzona, dotelniona, mózg zaczał inaczej pracować. Nie poddawać się, nie poddawać !!! To podstawa do przedu do boju już tylko 4 tygodnie 28 dni będzię dobrze wytrawam potem będzie nagroda 6 tygodni w domu .
Jeden z kryzysowych dni
Napisane przez dotka40
Cały czas uczę się siebie. Staram się być sobą. Jak każdy człowiek jestem skomplikowana. Zobacz wszystkie wpisy, których autorem jest dotka40
Opublikowano